Braki kadrowe w Policji
W ostatnim czasie sporo uwagi poświęca się brakom kadrowym w Policji. Duża liczba wakatów i odejścia ze służby stosunkowo młodych, lecz doświadczonych policjantów spędza sen z powiek niejednemu komendantowi. Jako główną przyczynę podaje się wieloletnie niedofinansowanie formacji i tym samym zbyt niskie zarobki policjantów. Nie sposób nie zgodzić się z tą tezą, jednak czy to jedyny i najważniejszy powód takiego stanu rzeczy? Wielu policjantów odchodzi ze służby nie dlatego, że za mało zarabia. Częstym niestety powodem takiej decyzji jest sposób, w jaki zostali potraktowani przez przełożonych i dotychczasowych kolegów.
Pozwolę sobie przytoczyć sytuacje, które spowodowały odejście ze służby niejednego funkcjonariusza. Policjant, w służbie kilkanaście lat, podczas realizacji zadań służbowych zrobił coś, co w ocenie przełożonych zasługuje na dezaprobatę. Nieważne, jak do tej pory realizował zadania w służbie, czy był dobrym policjantem, czy był karany dyscyplinarnie, ważne, że podpadł. Zaczyna się wokół niego dziać coś, czego nie mógł sobie wyobrazić w najczarniejszych wyobrażeniach. Koledzy go unikają, przełożeni traktują jak powietrze i dla fasonu wszczynają postępowanie dyscyplinarne. Rzecznik dyscyplinarny mówi: przyznaj się, dostaniesz naganę i wszystko będzie po staremu.
Teraz policjant ma dylemat: przyznać się do czegoś, czego nie zrobił, i mieć święty spokój, czy też walczyć o swój honor, ponieważ nic złego nie zrobił. Część wybiera to pierwsze rozwiązanie, przyznaje się do czegoś, czego nie zrobili, załapują karę dyscyplinarną, obniżony zostaje im dodatek służbowy. Jednak nie jest już tak jak było wcześniej. Koledzy i przełożeni mają go za karanego, nagrody i awanse przechodzą obok, i to również po zatarciu kary dyscyplinarnej.
Inny policjant wybiera jednak walkę o dobre imię. Bierze na siebie rolę obwinionego w postępowaniu dyscyplinarnym. Wszyscy, którzy mogliby świadczyć na jego korzyść, nagle nic nie pamiętają, policjant pozostaje sam bez wsparcia i pomocy. Dalszy ciąg zdarzeń jest zbieżny dla obu policjantów. Zaangażowanie w służbę jest coraz niższe, a tym samym i efekty idą w dół. Coraz częściej korzystają ze zwolnień lekarskich. Absencja jest coraz dłuższa, skierowanie na komisję lekarską i w konsekwencji odejście ze służby.
W tym miejscu należy wskazać na bardzo istotny problem w zakresie podejścia przez policjantów do nieobecności w służbie związanej z chorobą. Zwolnienie lekarskie to nie jest dodatkowe wolne lub dodatkowy urlop. W czasie zwolnienia lekarskiego nie można podróżować, uprawiać czynnie sportu bądź też oddawać się innym uciechom. Odsyłam do lektury wyroków NSA, sygnatura akt III OSK 1976/22 i III OSK 1528/22.
Kontynuując poprzednią myśl, należy wskazać, że tutaj rodzi się pytanie: dlaczego tak musi być, czy nie ma innych rozwiązań w tak trudnych dla wielu policjantów sytuacjach? Niewątpliwie są możliwości innego toku zdarzeń. I te możliwości znajdziemy zarówno w samym policjancie, jak też w jego kolegach i przełożonych.
Jako bardzo istotną kwestię należy wskazać brak znajomości przez policjantów przepisów dotyczących możliwej odpowiedzialności dyscyplinarnej oraz procedury obowiązującej w ramach postępowań dyscyplinarnych. Jeżeli już zdarzy się sytuacja, w której policjant nie zachował się zgodnie z obowiązującymi przepisami, to nie można tego traktować w kategoriach sytuacji bez wyjścia. Realizując zadania służbowe, policjant może popełnić błąd. Istotą w takich zdarzeniach jest umiejętność naprawienia skutków tego błędu. Koniecznym wydaje się być wnikliwe przeanalizowanie przepisów prawa i wybranie optymalnego rozwiązania zgodnego z pragmatyką służby.
Policjant powinien wiedzieć, jakie rozwiązania może zastosować w konkretnej sytuacji. Gdy ma świadomość, że naruszył dyscyplinę służbową, musi dążyć do rozstrzygnięcia tej sprawy w sposób przez niego akceptowany. Przepisy pozwalają na przeprowadzenie rozmowy dyscyplinującej, dobrowolne poddanie się karze, odstąpienie od ukarania bądź wymierzenia kary adekwatnej do stopnia zawinienia. Policjant w rozmowie z przełożonym powinien sam pewne rozwiązania proponować, w zależności od swojej sytuacji prawnej – zgodnie z zasadą: zawaliłeś, uderz się w piersi i proś o łagodny wymiar kary.
Inaczej sytuacja wygląda, gdy policjant nie poczuwa się do winy i stawiane mu zarzuty są dla niego nie do przyjęcia. W takiej sytuacji pozostaje rola obwinionego w postępowaniu dyscyplinarnym. Częstą praktyką stosowaną głównie przez członków związków zawodowych jest korzystanie z pomocy pełnomocnika wskazanego przez organizacje związkowe. Są to prawnicy specjalizujący się najczęściej w procedurze karnej. Warto zauważyć, iż postępowanie dyscyplinarne niewiele z procedurą karną wspólnego ma. Faktem jest, że w rozdziale X ustawy o Policji znajdziemy odesłania do niektórych przepisów k.p.k., ale podstawowym źródłem prawa w zakresie postępowań dyscyplinarnych jest właśnie ten rozdział.
Na uwagę zasługuje również fakt, że to sądy administracyjne są ostatnią instancją w postępowaniach dyscyplinarnych, dlatego ważne jest zwracanie większej uwagi na uchybienia tożsame dla postępowania administracyjnego niż karnego. Jest dużym zaskoczeniem, iż policjanci na pełnomocników nie powołują innych policjantów mających większe doświadczenie, w tym działaczy związkowych.
Należy pamiętać, iż przedmiotem zarzutów w postępowaniach dyscyplinarnych jest naruszenie przepisów pragmatyki służbowej i to znajomość tych przepisów jest kluczowa dla pełnomocnika w postępowaniu dyscyplinarnym, a u zawodowych prawników różnie z tym bywa. Dlatego warto, by policjanci poświęcili trochę więcej czasu na analizę przepisów zawartych w rozdziale X ustawy o Policji.
W sytuacjach trudnych zawsze można zasięgnąć porady u starszych policjantów bądź też emerytów policyjnych. Ich podpowiedzi należy jednak zawsze analizować w zakresie własnych spostrzeżeń i wiedzy w danej sprawie. Są też organizacje pozarządowe, które służą kompleksową pomocą w trudnych sytuacjach. Niekiedy rozmowa już dużo może pomóc i uświadomić policjantowi, iż nie jest sam i nie musi za pomoc płacić.